Serendipity

Madeleine

-Ok, pa!-pożegnała się i też poszła.

kendi.

- Pa. - i se poszła.

Rosemary

Przyszła z Melissą. Usiadła przy stoliku.
-Ja biorę największe jakie mają-zachichotała.

kendi.

- Ja tyez. O smaku.. Mango!

Rosemary

-A ja...bananowotoffiowe-zaśmiała się.

kendi.

- dobra. To zamawiajmy!

Rosemary

Przywołała kelnera.-Dobra no więc tak...największe jakie tylko macie.Bananowe i toffi. Z bitą śmietaną i wszystkimi dobrymi dodatkami-zaśmiała się.-Teraz Ty.Aha no i ja płacę.-mrugnęła do niej.

kendi.

- Ja melonowy sorbet w wiórkami czekoladowymi - powiedziała. Nie miała wątpliwości, że będą tu wipórki czkoladowe. a ja k nie ma, to pobiegną, i je kupia specjaalnie dla niej.

Rosemary

-Zadowolona z zakupów?-spytała keidy kelner odszedł.

kendi.

- Och, te sukienki na impreze, to dopiero dobry zakup!

Rosemary

-Taak-powiedziała i rozsiadła się wygodniej.-Ale dzisiaj już nie baluje tak ostro-zaśmiała się.

kendi.

- Dzisiaj nie. Dzisiaj będfzie spokojnie. Wiesz, tak się zastanawiam, czy nie wziąc pokoju obok jeszcze, bo może być za mało miejsca.. zalezy ile osób ma zamiar przyjąść. Popros o potwierdzenie przybycia!

Rosemary

-Ok,ale myślę,że się pomieścimy.-zapiszczała na widok wielkiego pucharu lodów,które wjechały na stół.Zaczęła wcinać.-Melissa?-zawiesiła głos na chwilę-czy my się wczoraj całowałyśmy..?

kendi.

- Też mi sie coś takiego. - popatrzyła na nia z przerażeniem, ale zaraz potem zaczeła sie śmmiać.

Rosemary

-Boże-zaśmiała się i nie mogła przestać.